00

Skala: nie warto, nie trzeba, można, warto, trzeba

  • Bo życie to porażka? Zrezygnować? Zatrzymać się? Osiąść? Zakopać się? Być w drodze do samego końca? Nie warto? Nie trzeba? Można? Warto? Trzeba? Ktoś oceni? Twórca? Krytyk? Publiczność? Dla kogoś żyję? W zgodzie ze sobą samym? Ze sobą samą? Samym? Samą? Samotność to jedyne co jest? Reszta to przypadkowa eksplozja neuronów? Wielki wybuch w mózgu? Złuda? Omam? Realność? Piekło to inni? Inni to raj? Utracony? Kim jest się? Odchodzeniem? Wyczerpaniem? Skąd prąd? Coś mnie gna? Skąd dokąd? Skądokąd? Odwaga to czy lęk? Ktoś pojmie? Ktoś poczuje? Piękno? Brzydota? Pozaestetyczne? Marzenia? Dom?

  • Na rauszu i na trzeźwo trudno ze sobą pogodzić. Światy to pozornie przystające, współistniejące, zależne, uzależnione wręcz od siebie, a jednak z każdą kolejną minutą rozjeżdżają się w dwie różne strony.  Nie chciałbym znaleźć się w butach twórców Na rauszu, bo jakąkolwiek decyzję bym nie podjął, czegokolwiek bym nie zrobił, to na trzeźwo by mnie to zawstydzało. Gdyż albo było przewidywalne albo przewidywalne, bo nieprzewidywalne – czytaj odwrotne do przewidywalnego. Oglądając na trzeźwo Na rauszu poczułem w sobie dokładnie takie samo poruszenie i wzruszenie jak podczas słuchania nieskładnych już wynurzeń człowieka pod

  • It Happened One Night (Ich noce) to jest bardzo dobry film. Nie jest rewelacyjny, nie jest arcydziełem, ale wciąż trudno się od niego oderwać, nawet przypadkiem natknąwszy się na niego w TVP Kultura. W skali Pawlaka: warto.

  • Wiesz jak to jest. Żyjesz już długo. Znasz wszystkie ich chwyty. A i tak zakochujesz się bez pamięci. A i tak chcesz uwierzyć, że tym razem możesz uwierzyć, zaufać, otworzyć się, spróbować jeszcze raz. Zaklinasz rzeczywistość. Pracowicie zapominasz o tym, co było. Wymazujesz z dysku przeszłość. Było. / Nie było. / Nie będzie. / Nieważne. Ważne, co jest. Tu i teraz. Może nie jest idealnie, ale idealnie już było i się skończyło. Kiedy? Nie pamiętam. Chyba rok temu. Tak myślę. Tak mi się wydaje. Tak mi się przypomina. Ale może

  • Miałem tak kilka razy, więc mnie nie zaskoczyło zupełnie. Choć czuję pewien dyskomfort wychodząc ze swojej strefy komfortu. (Bo po co wychodzić? No po co?) Oglądam coś lub słucham czegoś, co ewidentnie nie jest z mojego świata; co jest zupełnie nie z mojego świata; do czego mam mnóstwo obiekcji, zastrzeżeń i dystansu, a jednak znajduję w tym upodobanie. I to nie jest perwersyjna przyjemność wychodzenia ze swojej strefy komfortu. (Bo po co wychodzić? No po co?) Coś mnie fascynuje, pomimo tego, że zazwyczaj jest inaczej. Tak miałem na seansie filmu Sweat.