00

Gdyby nie temat filmu to prawdopodobnie miałbym inaczej. Wszystko mogło mnie w nim irytować. No, poza muzyką. Ona świetnie dobrana jest. Z tekstami. Już w pierwszej scenie robi robotę. I do końca cieszyła. I podziwiałem. No i może poza tym, że nic nie było dla mnie w nim oczywiste. (Z jednym wyjątkiem fragmentu aptecznego, który irytował, gdyż właśnie wtedy wiedziałem, że będzie jak było). Scenariusz, który faktycznie zasługuje na nagrody. No i może jeszcze poza grą aktorską głównej bohaterki. Wszystko w niej było spójne i trafne, choć nie było żadnej przesłanki, aby tak było. Scenariusz nie sugerował żadnej spójności. A jednak jak w życiu – wszystko się posklejało po prostu życiem. A przecież w ogóle nie chodziło o to, aby było jak w

Bo życie to porażka? Zrezygnować? Zatrzymać się? Osiąść? Zakopać się? Być w drodze do samego końca? Nie warto? Nie trzeba? Można? Warto? Trzeba? Ktoś oceni? Twórca? Krytyk? Publiczność? Dla kogoś żyję? W zgodzie ze sobą samym? Ze sobą samą? Samym? Samą? Samotność to jedyne co jest? Reszta to przypadkowa eksplozja neuronów? Wielki wybuch w mózgu? Złuda? Omam? Realność? Piekło to inni? Inni to raj? Utracony? Kim jest się? Odchodzeniem? Wyczerpaniem? Skąd prąd? Coś mnie gna? Skąd dokąd? Skądokąd? Odwaga to czy lęk? Ktoś pojmie? Ktoś poczuje? Piękno? Brzydota? Pozaestetyczne? Marzenia? Dom? Bezdomność? Od zawsze? Na zawsze? Od stania w miejscu? Niejeden już zginął? Kwiat? Pytajnik za pytajnikiem. I tylko jedna rzecz dla mnie oczywista. Nomadland w skali Pawlaka: warto. Już siódmy dzień