00

To jedna z najbardziej zaskakujących sytuacji, która przytrafia się młodym rodzicom wrażliwym na muzykę. Nagle przeskakujesz ze świata pełnego smaku w rzeczywistość fastfoodową w najgorszym wydaniu. Mówię o muzyce dla dzieci. Nagle okazuje się, że 90% tego co teoretycznie jest przystosowane do wieku dzieciaków to childo-polo robione na klawiszach, rytmiczne owszem umpa umpa z tekstami przy których “Mydełko Fa” powinno dostać Nobla z poezji. A te 10% (mówię to teraz kiedy mam zdecydowanie większą wiedzę zdobytą przez ponad dekadę doświadczeń) jest trudne do znalezienia. Dlatego warto o tym pisać. Co prawda miał się tym zająć inny pasjonat muzyki dla dzieci (celowo rozróżniam “dla dzieci” od “dziecięcej”), ale może i ja coś tam pomogę. Pierwszym światełkiem w tunelu, poza oczywiście Beatlesami, których tak jak Mozarta można