00

Dawno temu, w czasach kiedy festiwal w Jarocinie konsekwentnie rok w rok pracował na to, by po latach być uznawanym za muzyczną legendę, a jego logo było opisywane jako czerwoni w okrążeniu, powstał przedziwny zespół łączący wysokiej jakości elektronikę z wysublimowaną grą na gitarze, bardzo bogatymi wokalami i tekstami ocierającymi się o rockową poezję. Ten zespół nazywał się AYA RL wydał dla mnie dwie płyty długogrające (w dyskografii ma ich więcej) Czerwoną i Niebieską, z czego pierwsza jest najbardziej znana, a druga najlepsza. Niestety była tak inna i trudna, że w związku z brakiem komerycjnego sukcesu (czytaj: nie dało się żyć z tworzenia i grania tej muzyki) zespół w zasadzie przestał istnieć. Pierwszą płytę w wersji oryginalnej, winylowej, kończyły dwa utwory zatytułowane

Lou Reed jest uważany przez wielu za absolutnego mistrza rockowej kompozycji. Uchodzi za artystę, który wymyślił glam rock, punk rock i indie rock. To jest oczywiście w pewnych środowiskach mocno kontrowersyjna teza. Znam kompetentne muzycznie osoby, które twierdzą, że opinie o jego wpływie na muzykę są stanowczo przesadzone. Niemniej Reed jest autorem i współautorem kilku płyt, które są kamieniami milowymi rocka. Tak uważam. I kropka. W zeszłym tygodniu do cogra.pl przyszła przesyłka zawierająca materiał grupy Robbery pt. One Too Many. O samym zespole kompletnie nic nie znalazłem w necie, poza samym materiałem na bandcampie wraz z informacją, że płyta? demo? została opublikowana 14 października 2014 roku. Ale materiał kilkukrotnie przesłuchałem Przyznam się szczerze od pierwszych sekund tej płyty jestem w totalnej kropce. Zazwyczaj

Na cogra.pl przyszedł link do ściągnięcia empetrójek nowej płyty trójmiejskiego zespołu Popsysze pt. Popsute. I przerażony uznałem, że coś mi się w mózgu popsuło. Od pierwszych sekund płyty nie byłem w stanie zrozumieć tego, co śpiewa wokalista. Jakimś dziwnym językiem do mnie gadał. Niby po polsku, ale jakoś kompletnie nie po polsku. Wielkim wysiłkiem sklecałem sylaba po sylabie. Ale z tych sylab słowa w mowie mojej ojczystej nie powstawały. A i sensu w tym co udało mi się złożyć nie było za grosz.

Czy kabel zasilający do sprzętu audio ma znaczenie? Tylko Ty o tym zadecydujesz, ale warto przeczytać ten tekst. Zacznę od kilku poważnych sytuacji, które mi się przydarzyły w życiu. 1. Był u mnie mój znajomy profesor, bodajże pierwszy po Heweliuszu polski odkrywca komet, Grzegorz Pojmański (w portalu nauka polska, w wikipedii). Bawiliśmy się setnie jak zwykle w gronie niezwykłych osób. Spotykaliśmy się w miarę reguralnie. Lubiliśmy się. Lubiliśmy za wady i zalety. Że tak wyidealizuję przeszłość. Ale to ważne, bo kolega chciał mi lekko i po przyjacielsku dopiec i opowiedział lekko ironicznie, że mam złocone końcówki od kabli łączących wzmacniacz z kolumnami głośnikowymi. I wezwał na arbitra Grześka–Profesora Fizyki. Grzesiek jest człowiekiem wybitnym i błyskotliwym. Odpowiedział więc jakoś tak: “Na gruncie fizyki teoretycznie

Słuchając dziś płyty zespołu Thirty Seconds To Mars "This is war" poczułem w sobie takie wielkie, ogromne współczucie dla Wojciecha Manna, którego cenię bardzo jako człowieka od muzyki. Moim zdaniem tylko Piotr Metz może się z nim równać, albo nawet pokonać w dyscyplinie najbardziej olimpijskiej w muzyce, czyli The Beatles. A skąd i dlaczego współczucie? Ponieważ skoro ja nie potrafię się na przykład w ogóle ekscytować taką płytą zespołu Thirty Seconds To Mars "This is war", w której słyszę li tylko kompilację U2 i NIN, to jak rzadko ma się czym ekscytować sam Wojciech Mann

To jedna z najbardziej zaskakujących sytuacji, która przytrafia się młodym rodzicom wrażliwym na muzykę. Nagle przeskakujesz ze świata pełnego smaku w rzeczywistość fastfoodową w najgorszym wydaniu. Mówię o muzyce dla dzieci. Nagle okazuje się, że 90% tego co teoretycznie jest przystosowane do wieku dzieciaków to childo-polo robione na klawiszach, rytmiczne owszem umpa umpa z tekstami przy których “Mydełko Fa” powinno dostać Nobla z poezji. A te 10% (mówię to teraz kiedy mam zdecydowanie większą wiedzę zdobytą przez ponad dekadę doświadczeń) jest trudne do znalezienia. Dlatego warto o tym pisać. Co prawda miał się tym zająć inny pasjonat muzyki dla dzieci (celowo rozróżniam “dla dzieci” od “dziecięcej”), ale może i ja coś tam pomogę. Pierwszym światełkiem w tunelu, poza oczywiście Beatlesami, których tak jak Mozarta można