00

Co kryje się w metodologii recenzenta? Czy ma ona wpływ na końcową ocenę płyty? Na ile wybierana jest świadomie, a na ile ten wybór jest wynikiem chwilowego nastroju recenzenta? Czy uznajemy, że każda płyta z muzyką jest całością i można ją ocenić niezależnie od wcześniejszych lub późniejszych dokonań artysty? Czy też uważamy, że recenzja „Plagiatów” Lecha Janerki, bez wiedzy o jego poprzednich płytach, bez znajomości Klausa Mitffocha jest mocnym nadużyciem? Ja wybieram tę drugą opcję. I dlatego po raz kolejny piszę aneks do wpisu gRafomana. Nawet nie o to chodzi, że nie zgadzam się z jego opinią, gdyż nie znam „doDekafonii”, ale by rzucić więcej światła na zespół Strachy na lachy, ponieważ znam wszystkie inne płyty, a gRafoman, jak sam przyznał,

Ależ rozczarowany jestem! Zasmucony i wściekły jednocześnie! Bo chwalił Lech Janerka „Umieraj stąd”. Bo dobrze mówili o produkcji tego krążka projektanci dźwięku. Bo już podwójna platynowa płyta. Bo w kwietniu 2010 r.  główne nagrody na Fryderykach w kategoriach: album roku – rock, wydawnictwo specjalne – najlepsza oprawa graficzna, produkcja muzyczna roku i piosenka roku – „Kto tam? Kto jest w środku?". Bo podobały mi się ostatnie rzeczy Nosowskiej. I tu jest pies, czyli płyta pogrzebana. Jak wiecie, już od dawna poszukuję polskiego producenta muzycznego. A „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” zrealizował Marcin Bors, przez wielu nominowany do miana tego, który może w końcu okaże się NIM. Wcześniej brał udział w cenionych przeze mnie projektach („Opherafolia" – Pogodno, „UniSexBlues" – Nosowska, „Osiecka" – Nosowska),

Zadrżałem. Zatrząsłem się z oburzenia. Chyba mnie wkręca – pomyślałem czytając wpis gRafomana "Nie takie znowu pustki". Totalny bałagan i wstrząsająca ignorancja najwyższego stopnia! Nie wiedzieć nic o Pustkach? Nie znać ich płyt? Jakżeż to? Ortodoksyjnie i zadziornie powiem, że jak kolega nie zna płyt wcześniejszych niż „Kalambury”, to nie zna w ogóle Pustek i na ich temat nie powinien się wypowiadać, a tak tylko banialuki plecie, a jego wpis w pełni zasługuje na miano recenzyjnego pustkowia. Ponieważ Pustki to jeden z najbardziej niejednoznacznych współczesnych polskich zespołów. Każda ich płyta jest inna i na każdej z nich obcujemy z inną propozycją artystyczną. I to mi się podoba. Lubię te ich twórcze poszukiwania, bo kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Owszem niektóre Pustki