00

Ta jedna linijka z drugiej płyty sprawiła, że pokochałem Pogodno. Ten jeden z najważniejszych aktualnie grających polskich zespołów, który jako żywo duchem przypomina mi projekty firmowane nazwiskiem Frank Zappa. Kim był Frank, jak zdobyłem jego autograf, jak nie zachwyca, skoro zachwyca i dlaczego większość go zna tylko z nazwiska, a nie z płyt – to temat na wpis niemal elvisowsko/totemiczny, ale ja to zrobię po tenpawlakowemu, kiedyś tam. A teraz wróćmy na domowe podwyrko. Podwyrko to dobre określenie przynajmniej połowy tematyki tekstów Pogodna, zresztą tak jak Zappy. Świntuszą z najwyższą klasą masona Aleksandra hrabiego Fredro herbu Bończa, choć może nieco bardziej subtelnie. A niezależnie od tego, o czym śpiewają, mają niezwykłe w Polsce wyczucie słów. Ciekawych, a jednocześnie lekkich w formie.

Dopadło mnie przekleństwo audiofila. Po każdym udoskonaleniu najmniejszej nawet cząstki systemu większość płyt wymaga ponownego przesłuchania. Zapoznania się z nowym, bardziej zbliżonym do prawdziwego (sic!) brzmieniem, odkrycia instrumentów do tej pory niesłyszalnych, ponownego docenienia pracy artysty i realizatora. Tak więc od tygodnia, prawie równolegle z włączeniem cogra.pl, muszę na nowo zapoznawać się z moimi płytami. Wiem, że przy moim trybie życia, zajmie mi to lata świetlne. Wszystkiemu winien Sugden A21a, grający (co uwielbiam pisać i mówić) w „czystej klasie A” i cieszący moje uszy ku wielkiemu utrapieniu Kingi, która wraz z jego pojawieniem się u nas, czuje się w domu „jakby była na koncercie i to na dodatek tuż przy głośnikach”. Oh yeah! Muzyka dla moich spragnionych pochlebstw uszu! Co przekleństwem dla mnie, zbawieniem dla cogra.pl,