00

Dopadło mnie przekleństwo audiofila. Po każdym udoskonaleniu najmniejszej nawet cząstki systemu większość płyt wymaga ponownego przesłuchania. Zapoznania się z nowym, bardziej zbliżonym do prawdziwego (sic!) brzmieniem, odkrycia instrumentów do tej pory niesłyszalnych, ponownego docenienia pracy artysty i realizatora. Tak więc od tygodnia, prawie równolegle z włączeniem cogra.pl, muszę na nowo zapoznawać się z moimi płytami. Wiem, że przy moim trybie życia, zajmie mi to lata świetlne. Wszystkiemu winien Sugden A21a, grający (co uwielbiam pisać i mówić) w „czystej klasie A” i cieszący moje uszy ku wielkiemu utrapieniu Kingi, która wraz z jego pojawieniem się u nas, czuje się w domu „jakby była na koncercie i to na dodatek tuż przy głośnikach”. Oh yeah! Muzyka dla moich spragnionych pochlebstw uszu! Co przekleństwem dla mnie, zbawieniem dla cogra.pl,

A wszystko zaczęło się pod koniec zeszłego wieku, w czasach beztroski i prosperity. Magiczne i niezrozumiałe słowo audiofil coraz częściej gościło w moim świecie. W końcu po wielu rozmowach, wizytach w sklepach i na targach zrozumiałem, że choć wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy, to JA JESTEM audiofilem i mówię prozą. Dość intuicyjnie, poprzez moją nieuświadomioną wówczas miłość do ciepłego brzmienia oraz słabości do selektywności i wyrazistej linii basu, a także dzięki rekomendacji starszej braci audiofilskiej, wybrałem sprzęt Cambridge Audio. Zarówno odtwarzacz płyt CD (czyli dyskofon) jak i wzmacniacz (czyli wzmacniacz). Z tym zestawem grały monitorki ESA Trillo. Pamiętam ceny: cd 1k, wzmak 1,5k. Byłem zachwycony. Płyty odkrywały dla mnie przede mną swoje tajemnice, a ja się wkręcałem coraz bardziej,