00

Jak przez mgłę pamiętam zdanie bodajże Davida Thomasa o Velvet Underground, o płycie, której, gdy się ukazała, nikt nie kupował, a na którą powołują się teraz niemal wszyscy muzycy świata. Powiedział ironicznie, ale chyba mocno wkurzony, coś w stylu: „Wszyscy ci z Velvet żyją sobie teraz świetnie, podczas gdy ich płyta przyczyniła się śmierci wielu osób.” (Jeśli ktoś zna dokładnie ten cytat proszę o komentarz.) O Velvet Underground będzie kiedy indziej. O kolejnej płycie, na którą powołują się niemal wszyscy, będzie teraz. Sex Pistols wymieniani są jednym tchem w gronie największych, najbardziej wpływowych i najważniejszych zespołów świata. Nazwa Sex Pistols i okładka „Never Mind the Bollocks, Here's the Sex Pistols” są znane nawet tym, którzy muzyką nie interesują się wcale. Dlatego pewnie

Co gra? Cały świat otaczający jest jak muzyka, trzeba tylko wysłyszeć to, co naprawdę fajne. Co nie gra, choć innym gra? Hip-hop Co tak zagrało, że? Szeroko rozumiana el-music – dzięki temu zostałem reżyserem dźwięku. Co grało, ale wstyd było się do tego przyznać? A-ha Koncert, który zagrał najmocniej? John Patitucci w Akademii Muzycznej, Take 6 w Sali Kongresowej Twoje grające kamienie milowe? Tangerine Dream, Joy Division, Ultravox, Aya RL, większość projektów Chicka Corei Jaki sprzęt gra? Lipinski Sound Zapis ze stycznia 2010 Kuba Pietrzak: Absolwent Wydziału Reżyserii Dźwięku na warszawskiej Akademii Muzycznej im. F. Chopina. Realizator/reżyser dźwięku, sound designer, kompozytor. Zrealizował dźwięk do ogromnej liczby reklam radiowych, telewizyjnych i kinowych, z których wiele odniosło znaczące sukcesy na festiwalach krajowych i zagranicznych. Pracował przy filmach Tomka Bagińskiego „Katedra”, „Sztuka spadania”, „Kinematograf” oraz „Undo” Marcina Waśko, a także „Południe Północ”

Biorę swoją własność gdziekolwiek ją znajduję – tymi słowami pan Molière odpierał zarzuty o plagiatowanie. Kogo plagiatował i w jakim stopniu – nie mam zielonego pojęcia. Natomiast dzieła Moliera są mi (a co! niech lans króluje!) znane i przeze mnie podziwiane. Również o niejakim panu Shakespeare gadają, że zżynał i rżnął. No i co z tego! O tych, z których panowie M. i S. „przepisywali” swoje dzieła, słuch zaginął, a Oni żyją wiecznie. I tak jest z muzyką. Na cogra.pl dowiecie się, kto z kogo i dlaczego nie był pierwszy. To wiedza ważna i dla każdego szanującego się melomana niezbędna, aby móc moc wzmóc i zabłysnąć w towarzystwie, powkurzać kontrkandydata do tej najpiękniejszej na balandze panienki, a przez to wygrać nocny z nią spacer ze śniadaniem. Z pierwszeństwem jak

Przyznam się, że regularnie czytam teksty na cogra.pl i ogromnie cieszy mnie nasz zestaw redaktorski. Ci, co tu grają, bardzo mnie inspirują. Jak nie z bluesa wyjącego ktoś wyjedzie, to przynajmniej z kalibra całkiem sporego. I człowiek sobie o czymś przypomni. I się dowie, że płyty można kupować na Allegro. :-) I zaskoczy się w ogóle ku wielkiemu zaskoczeniu swojemu. O hip-hopie myślę bardziej w kategoriach zjawiska socjologicznego niż muzycznego, niemniej jakiś kontakt i pewne zrozumienie dla tych produkcji mam. Mam też kilka wspomnień z czasów burzy i naporu, kiedy doceniłem punk rockową rolę, jaką hip-hop pełnił dla tych, którym takie przedpotopowe nazwy jak Sex Pistols, Dead Kennedys, Kryzys i Armia nie mówiły nic lub trąciły zgredostwem. Wiadomo, że haipe-haope jest „muzyką”,

Dopadło mnie przekleństwo audiofila. Po każdym udoskonaleniu najmniejszej nawet cząstki systemu większość płyt wymaga ponownego przesłuchania. Zapoznania się z nowym, bardziej zbliżonym do prawdziwego (sic!) brzmieniem, odkrycia instrumentów do tej pory niesłyszalnych, ponownego docenienia pracy artysty i realizatora. Tak więc od tygodnia, prawie równolegle z włączeniem cogra.pl, muszę na nowo zapoznawać się z moimi płytami. Wiem, że przy moim trybie życia, zajmie mi to lata świetlne. Wszystkiemu winien Sugden A21a, grający (co uwielbiam pisać i mówić) w „czystej klasie A” i cieszący moje uszy ku wielkiemu utrapieniu Kingi, która wraz z jego pojawieniem się u nas, czuje się w domu „jakby była na koncercie i to na dodatek tuż przy głośnikach”. Oh yeah! Muzyka dla moich spragnionych pochlebstw uszu! Co przekleństwem dla mnie, zbawieniem dla cogra.pl,

Nie będzie to wpis o The Stranglers, choć i o nich niedługo napiszę. Będzie to o płycie dla mnie ważnej, której słuchałem pewnego roku non stop. Dlatego wszelkie bałwochwalcze odchylenia muszą mi zostać wybaczone, gdyż będę subiektywny do bólu. Bo muszę się przyznać. Uwaga: po raz pierwszy na cogra.pl! Uwielbiam covery. Szaleję ze szczęścia, jeśli nowy wykonawca kradnie piosenkę twórcy, który ją stworzył. Jak Johnny Cash na „American Recordings” I-V, jak Stina Nordenstam na „People Are Strange”, jak Jeff Buckley w przypadku „Hallelujah”, piosenki dawniej przypisywanej niejakiemu Leonardowi Cohenowi. Wtedy wiem, że mam do czynienia z prawdziwym artystą-geniuszem. Natomiast jeśli słyszę tylko poprawnie zaśpiewany utwór, jeśli oryginał ciągle lepszy, ciekawszy, to wiem, że szansa na sukces w moim rankingu została zaprzepaszczona przez danego osobnika