00

"Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego." — Mahatma Gandhi. Był rok 1989. Kupiłem płytę Mirosława Czyżykiewicza “Autoportret I” wydaną na winylu w ramach właśnie powstałego cyklu “Płyta dla autora”. (Z nadejściem kapitalizmu autorzy wyginęli i cykl miał jeszcze tylko jedną emanację, w postaci Płyty Garczarka Andrzeja). Włączyłem i usłyszałem to, co wtedy było powszechne w powietrzu pewnych twórczych środowisk: wsobne wyparcie na wszystko zewnętrzne, w tym uporczywa ucieczka od polityki, od której nie dało się wówczas uciec. Dużo egoistycznej, monadycznej, solipstystycznej poezji. To był wtedy duży kawałek mnie. Choć nie jedyny. Do dziś mówię kilkoma zdaniami z tamtej płyty. Np.: Bracie, cześć, później wiesz, niż obiecywałem, piszę list, ale się trochę

Zdarza się przecież, że artyście bezkompromisowemu przyjdzie do głowy, by nagrać płytę dla przyjemności. Swojej lub słuchacza. Tak podpisała swoją płytę “Ship of Fools" grupa Tuxedomoon. Pamiętam jak ortodoksyjni guru muzyki ze sceny Leslau & Ciechocinek wyśmiewali wszystkich, którzy z dumą nieśli ten krążek pod pachą wychodząc ze sklepu muzycznego. (Ta płyta miała swoją polską edycję w wytwórni Pronit). Dziś jestem prawie pewien, że bardziej szkodząc, niż popularyzując dobrą muzykę. Jednak lepiej było słuchać Tuxedomoon w tej przystępnej wersji, niż nie poznać ich wcale. Eksplorując przy okazji najnowszej płyty zespołu VOŁOSI wydawnictwa Unzipped Fly Records poznałem płytę Wojtka Traczyka pt. “Dziękuję, Dobrze” Już sam tytuł wywarł na mnie wielkie wrażenie. Bardzo kulturalnie wyprostowany środkowy palec. Ekstrawertycznie introwertyczny i krzyczący ciszą. Lubię takie oksymoroniczne

Jest zawsze wyrazem buty artysty mówienie, że jego dzieło jest nowe. Gdyż nawet w perspektywie upływającego czasu, już po chwili jest stare, jedynie może być aktualne lub współczesne. Wyrazem pychy lub zwyczajnej głupoty. Inaczej nie da się obronić takiej nieskromnej pewności, że to, co proponuję światu, zmienia ten świat istotnie. Jest zawsze wyrazem duszy artystycznej marzenie, by światu dać coś, co będzie nowe, przełomowe, zmieniające na stałe dyskurs i zestaw odniesień. Jest zawsze wyrazem empatii próba oddania dzieła sztuki w opisie takim, który jest jak najbardziej zbliżony do samego dzieła. Stąd ten poważny ton jaki zaczyna się ta notatka z przesłuchania płyty Stanisławy Celińskiej, Bartka Wąsika i Royal String Quartet pt. “Nowa Warszawa”. Płyta, która nie wiem, czy jest bardzo znana, ale jest

Jak powszechnie wiadomo muzyka dzieli się na tę na wesela i tę na pogrzeby. Tę do tańca i tę do płaczu. Inne podziały są tylko bzdurnymi wymysłami tych, co żyją z gadania i pisania o muzyce. I nie mają żadnego umocowania w rzeczywistości. Bo jak ma się dogadać ktoś, kto lubi punk rock (Dead Kennedys) z kimś kto lubi punk rock (The Offspring)??? Zapewne dlatego Frank Zappa powiedział, że mówienie o muzyce, to jak tańczenie o architekturze. Rzecz możliwa, ale tylko wtedy, kiedy traktuje się to jak akt sztuki. Co na cogra.pl staram się czynić od lat. Bliższa mojemu sercu jest muzyka do płaczu. Dlatego przez długi czas zeszłego tysiąclecia folk był dla mnie niezrozumiałą hucpą skocznych polek i obertasów emitowanych w edukacyjnych programach

Z tego co widzę są co najmniej dwie szkoły chodzenia na koncerty. Ja preferuję tę najbardziej ryzykowną. I nie chodzi mi o niebezpieczne ulice, zaułki czy podwórka, którymi czasem trzeba się przedostać do przestrzeni scenicznej. Chodzi o jak największą niewiedzę, ignorancję z którą uwielbiam gdzieś zajrzeć, aby coś posłuchać. Odkryłem to niedawno, w erze spotifajów i innych podglądaczy. Zobaczyłem, że przed jakimś koncertem moi znajomi przygotowują się zapoznając się z muzyką wykonawcy. Być może nawet decydując o tym czy kupią bilet, czy też nie, czy warto, czy nie warto. A ja wiem, że ja tak nie mam. A co więcej, nie chcę tak mieć. Kiedy znam jakiegoś wykonawcę i mi się podoba, czuję się na koncercie zakładnikiem tego lubienia. Ściskam mocno kciuki

Nie odbieram dzieła sztuki przez biografię twórcy, więc mam w wielu przypadkach znikomą wiedzę kto z kim spał, kto co ćpał, kto kogo zdradzał i jak. Dlatego wielu fenomenów pop kultury kompletnie nie absorbuję, gdyż są one bez tych istotnych faktów kompletnie dla mnie nieprzyswajalne, albo przez nadmiar obecności tych faktów w osmozie medialnej zaczynam być nieprzemakalny na same dzieła. Przepraszam, ale nikt nie jest doskonały. O Amy Winehouse napisał kiedyś na cogra.pl Totem: “Nie cierpię tej dziewuchy! Jest paskudnie wytatuowana, ma brudne nogi, klnie jak szewc i wciąga nosem wszystko, łącznie z proszkiem Vizir…. Dość! Muzykalność i wyczucie frazy rozkładają na łopatki. W jej piosenkach siedzą elementy jazzu, soulu, rocka i popu. Wszystko, co szlachetne w tych gatunkach podane w mistrzowski

A wszystko ponownie zaczęło się od prezentu jaki mi Żona sprawiła na kilka okazji z roku. Od dawna groziła, że mi kupi gramofon (a ja wtedy wyrzucę wszystkie te beznadziejne kompakty). I stało się.       Odkurzyłem swoją kolekcję winyli z końca zeszłego tysiąclecia i odkryciom do dziś nie ma końca. Zacznijmy od tego.   Druga płyta zespołu Pick/Up pt. "To nie jest jazz" Jak widzicie na zdjęciu to jest taka płyta, że również mam ją na kasecie. Tym, którzy nie wiedzą co to jest kaseta prezentuję oryginalne znalezisko archeo: Temu/tej kto rozszyfruje wszystkie napisy na tej kasecie (ZAIKS BIEM STEREO HX PRO, itp.) solennie obiecuję nagrodę. Ale dziś o winylu będę pisać. Bo mną wstrząsnął. Poważnie. Przypomniałem sobie natychmiast wszystkie chwile spędzone z tą płytą. To była żelazna czwórka: Beastie Boys, Us3,

Swego czasu napisałem, jak na mnie wyjątkową, kipiącą entuzjazmem recenzję pierwszej płyty Adama Struga Adieu. Podtrzymuję każde słowo z tego wpisu sprzed prawie trzech lat. Wychodzi, że stabilny jestem w swoich ocenach. Albo przynajmniej, że się staram. Mocno kibicuję Adamowi w jego sztuce. Jestem mu wdzięczny za coroczne śpiewanie z Monodią polską przy Grobie Jezusa w kościele Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, św. Józefa i św. Ambrożego w parafii pw. błogosławionego Edwarda Detkensa spośród 108 męczenników. Kibicuję mu już od wielu lat, mając wciąż w pamięci jego występy na Ogólnopolskich Spotkaniach Zamkowych “Śpiewajmy Poezję” w Olsztynie w końcówce zeszłego tysiąclecia. Kibicuję mu za jego ogromną pasję do przekazywania dalej, w czas przyszły, tradycji śpiewaczych wsi polskich. Kibicuję mu za jego wielkie umiłowanie wszelkich

Dzieci mi kupiły płyty na dzień ojca. Jedna z nich Różewicz — Interpretacje. Wybrana ze względu na okładkę. Tacie się spodoba. Tacie się spodobała. To idealny koncept, by się tacie, czyli mi spodobało. Świetna okładka, genialne teksty, nietypowy pomysł, perfekcja producencka, eksperymenty formalne, brutalistyczna muzyka oraz minimalistyczna walka między dobrem a złem, pięknem a brzydotą. Bity mocno winylowe jak z Endroducing DJ Shadowa. Gdzieś w tle Cinematic Orchestra. Klimaty momentami jak z najlepszych produkcji lat 80-tych zeszłego tysiąclecia. Jak z Aya R.L. – muzyka mroczna gdzie trzeba, przejmująca gdy trzeba. Stonowana. Napisana do wierszy, a nie przy okazji wierszy. Już za to szacunek się należy. Poezja Różewicza nie została na tej płycie zgwałcona, nawet jeśli zmiany w tekstach były drastyczne. Mam wrażenie, że

Hate it or love it. 17 czerwca 2015. Genialny wykon genialnych multiinstrumentalistów znanych krytyce zdrowego rozumu jako Kwadratowi. Na placu Defilad, w objęciach Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina, w cieniu PeKiNu. Najgorsza promocja najlepszego festivalu Off jaka może być. Niestety poza kilkoma kwadratowymi zdjęciami: dysponuję tylko filmem z ich innego koncertu: https://www.youtube.com/watch?v=PPCw-qv0a-A oraz zdjęciem zadowolonej uczestniczki wykonu, która wtórowała artystom na flecie prostym, idealnie wbijając się w metrum i tonację, niestety była pozbawiona nagłośnienia, więc Kwadratowi jej nie słyszeli, a mimo to podobało się: Może jak przeczytają tę kwadratową relację z koncertu, to następnym razem zwrócą większą uwagę na spontaniczną ekspresję talentów nowego pokolenia. Kwadratowi, każdy koncert [Rating:6/5]