encefaloGRAf – Tomasz von Stroszek, gitarzysta zespołu Salvator Elvis
Co gra? Wszystko. Co nie gra, choć innym gra? Uproszczenie. Pisk w uszach, ale wielu może to odczuwać
Pogo. To wcale nie jest takie proste.
Dawno temu, w czasach kiedy festiwal w Jarocinie konsekwentnie rok w rok pracował na to, by po latach być uznawanym za muzyczną legendę, a jego logo było opisywane jako czerwoni w okrążeniu, powstał przedziwny zespół łączący wysokiej jakości elektronikę z wysublimowaną grą na gitarze, bardzo bogatymi wokalami i tekstami ocierającymi się o rockową poezję. Ten zespół nazywał się AYA RL wydał dla mnie dwie płyty długogrające (w dyskografii ma ich więcej) Czerwoną i Niebieską, z czego pierwsza jest najbardziej znana, a druga najlepsza. Niestety była tak inna i trudna, że w związku z brakiem komerycjnego sukcesu (czytaj: nie dało się żyć z tworzenia i grania tej muzyki) zespół w zasadzie przestał istnieć. Pierwszą płytę w wersji oryginalnej, winylowej, kończyły dwa utwory zatytułowane
Rabunek w stereo. Kanał prawy, czyli Who the hell & what the hell?
Lou Reed jest uważany przez wielu za absolutnego mistrza rockowej kompozycji. Uchodzi za artystę, który wymyślił glam rock, punk rock i indie rock. To jest oczywiście w pewnych środowiskach mocno kontrowersyjna teza. Znam kompetentne muzycznie osoby, które twierdzą, że opinie o jego wpływie na muzykę są stanowczo przesadzone. Niemniej Reed jest autorem i współautorem kilku płyt, które są kamieniami milowymi rocka. Tak uważam. I kropka. W zeszłym tygodniu do cogra.pl przyszła przesyłka zawierająca materiał grupy Robbery pt. One Too Many. O samym zespole kompletnie nic nie znalazłem w necie, poza samym materiałem na bandcampie wraz z informacją, że płyta? demo? została opublikowana 14 października 2014 roku. Ale materiał kilkukrotnie przesłuchałem Przyznam się szczerze od pierwszych sekund tej płyty jestem w totalnej kropce. Zazwyczaj
Transakcentacja
Na cogra.pl przyszedł link do ściągnięcia empetrójek nowej płyty trójmiejskiego zespołu Popsysze pt. Popsute. I przerażony uznałem, że coś mi się w mózgu popsuło. Od pierwszych sekund płyty nie byłem w stanie zrozumieć tego, co śpiewa wokalista. Jakimś dziwnym językiem do mnie gadał. Niby po polsku, ale jakoś kompletnie nie po polsku. Wielkim wysiłkiem sklecałem sylaba po sylabie. Ale z tych sylab słowa w mowie mojej ojczystej nie powstawały. A i sensu w tym co udało mi się złożyć nie było za grosz.
Koncert ze wsparciem
Koncert: The Faye Dunaways, Duke Garwood, Mark Lanegan Band w Progresja Music Zone – relacja i recenzja